Alethea

...kryształowa wyspa


#1 2009-07-13 17:10:17

Kath

Użytkownik

Punktów :   

Księżycowy kamień cz. I - Jaskin

Budynek biblioteki

...zewnętrze...



Biblioteka miejska od miesiąca znajdowała się w nowym okazałym budynku południowej dzielnicy. Od strony ulicy tylko mosiężna brama stykała się z marmurami drogi. Ściany symetrycznie po lewej i prawej stronie zaokrąglały się, najprawdopodobniej zamykając się w kole. Były białe, obrośnięte bujnie wielowiekowym bluszczem. Tu i ówdzie mężczyźni i kobiety noszący szaty nowicjuszy Arianny z pieczołowitością doglądali rośliny. Inni, zdający się być nowicjuszami Lahagana krzątali się przenosząc z podjeżdżających karet zwoje. Ogólne wrażenie ruchu przywodziło na myśl bzyczący pszczeli ul.

Po przekroczeniu bram, gość miał okazję znaleźć się na owalnym dziedzińcu. Ściany do której były przytwierdzone zawiasy wejścia zdawały się być nadzwyczaj wąskie, rozszerzając się jednak równomiernie, tak ażeby normalne sale mogły być w budynku. Na placu również panował ruch, choć część pracujących przysiadła przy fontannie znajdującej się na samym środku. Rzeźba przedstawiała powabną syrenę otoczoną przez swoje siostry. Rzeźba uwieczniła, jak z morskich fal wyciąga zwój, co zapewne odnosiło się do jakiegoś dawno zapomnianego mitu. Dokładnie na przeciwko bramy znajdowały się olbrzymie drewniane drzwi prowadzące zapewne do wnętrza owego miejsca. Po lewej stronie dla patrzącego groźnie spoglądał na każdego Wielki Reptilion dzierżący księgi i zwoje. Po prawej w nieco zuchwałej pozie znalazła się Cares - opiekunka sztuk wyższych, spoglądająca na skamieniałego towarzysza z rozbawieniem. U jej stóp dwie mniejsze chłopięce postaci bezczelnie pokazywały język jaszczurowi.

...wnętrze...



Każdy wchodzący mógł zapomnieć o oddychaniu i z zapartym tchem obserwować wnętrze nowej miejskiej biblioteki. Wysoki sufit, liczne gobeliny i całe oświetlenie będące dziełem genialnych architektów którzy zwykłe słoneczne światło rozszczepiali licznymi ukrytymi lustrami. Wchodzący po przejściu kilkunastu metrów natrafiał na gigantyczne marmutowe schody prowadzące ku górze, ale też na licznych rzemieślników, bibliotekarzy, kapłanów, którzy wspólnymi siłami pragnęli postawić bibliotekę na nogi. Przeprowadzka najwyraźniej się jeszcze nie zakończyła, przy każdej ścianie stały skrzynie i wory przeniesione najpewniej ze starego miejsca.


istota starająca się nie chichotać

Podróż do biblioteki nieco czasu mu zabrała. Szczęśliwym trafem wiedział o przeniesieniu jej do nowego miejsca i bez trudu trafił do oryginalnej posiadłości. Z zapewnieniem sobie anonimowości i nie rzucania się w oczy nie miał najmniejszego problemu, wszyscy w koło byli zbyt zajęci i albo nie zwrócili nań uwagi, albo zaabsorbowane myśli natychmiast powracały do aktualnego nękającego je problemu. Wewnątrz, mężczyzna  umiejscawiając się przy większej skrzyni pozostawał niezauważonym dla ruchliwej pracującej gawiedzi. Mógł bez trudu podsłuchiwać co tylko chciał... nikt jednak z obecnych nie zachowywał się tak, jakby miał zamiar gdziekolwiek wyruszać, tudzież aby do takowej wyprawy się zbierał.

Offline

 

#2 2009-07-14 09:56:51

Kath

Użytkownik

Punktów :   

Re: Księżycowy kamień cz. I - Jaskin

W czasie kiedy mężczyzna siedział tak niezauważony, do jego uszu dobiegały strzępy różnych różnistych rozmów:

- .. i trzeba ich stąd natychmiast usssunąć! - posykiwał jakiś reptilion - to obraza majestatu Wiel... -
- .. ona znowu to zrobiła..! - poszeptywało między sobą dwóch akolitów - ponoć tym razem było jeszcze gorzej, jego flaki...-
- ...te skrzynie trzeba wreszcie stąd zabrać - zmartwiony gryzipiórek przyglądał się wszelkim indeksom i spisom mrucząc do siebie -to w końcu biblioteka, a nie hangar, poza tym...-
-...nigdzie nie mogę znaleźć "Żywotów", powinny być przecież w tej skrzyni...-
-.. co robimy wieczorem? Tu niedaleko jest takie fajne czerwone miejsce..-

- Antariel! Do mnie Ty rozbuchana ladacznico! - Po tym zawołaniu wszelkie rozmowy umilkły, a zszokowane oczy wpatrywały się w młodego mężczyznę stojącego u szczytu schodów. Był człowiekiem, miał prostą błękitną szatę i choć zdawała się być tania, po bliższym przyjrzeniu dostrzec można delikatne ornamentacje wykonane nicią o niemal tym samym kolorze. Nie nosił żadnych ozdób prócz rodowego sygnetu. Zszedł po schodach powoli uśmiechając się do zebranych pogodnie. Żadna z kobiet nie zarumieniła się, ani nie uciekła z płaczem. Część osób zdało sobie sprawę z tego, ze nie znają nikogo o takim imieniu, inni doszli do wniosku, że dziewka jest gdzieś indziej i ten oto schodzący się pomylił. Tylko nieliczni zrozumieli - zakpił z nich.
- Moi drodzy, podano do stołu. - powiedział cichym miękkim głosem, który dzięki uzyskanej wcześniej ciszy usłyszał każdy. Stał teraz niczym pasterz przyglądając się jak wśród szmerów oburzenia, stłumionych śmiechów jak i pełnego troski niedowierzania owieczki idą za schody, gdzie pewnikiem znajdowało się jakieś przygotowane pożywienie. Część osób popędziła na zewnątrz powiadomić tych pracujących na słońcu.

Offline

 

#3 2009-07-15 14:02:18

Kath

Użytkownik

Punktów :   

Re: Księżycowy kamień cz. I - Jaskin

Mężczyzna który w tak oryginalny sposób zwołał ciżbę na posiłek stał dłuższy czas w tym przestronnym przedsionku. Ręce złożył zakrywając dłonie długimi rękawami. Spoglądał z bez zmiennym lekkim uśmiechem, jak pomieszczenie osnuwa powoli mrok. Deszcz odbił się od wschodniej strony wyspy i powrócił nad tereny biblioteki. Półmrok wypełnił przestrzeń nadając jej zupełnie innego wyrazu. Rozglądał się przez chwilę - jeśli zobaczył "gościa" to nie dał tego po sobie poznać, choć sam zainteresowany był pewien, że tak właśnie było. Ostatni ludzie przemierzali drogę do jadalni. Ostatnim z nich był ruchliwy staruszek, który z politowaniem spojrzał na postać w niebieskiej szacie.
- Słyszałem Jaskinie co zrobiłeś i wiesz dobrze, że tego nie pochwalam.. - powiedział, choć w jego głosie było więcej rozbawienia niż karcenia. - Jeśli chcesz by Rada Cię zaakceptowała.. - urwał na znaczący gest młodzieńca
- Ojcze... Rada nie będzie mieć wyboru, jeśli tylko uda nam się namówić Mery do współpracy. - poklepał staruszka dobrodusznie po plecach i ruszył razem z nim do sali gdzie znajdowali się pozostali. - A jak się czują Twoje zielska?


Półmrok który wypełnił pomieszczenia biblioteki zdawał się być sprzymierzeńcem w odkrywaniu jej rozległych terenów. Straży nigdzie nie było, wszędzie bałagan i rozgardiasz, ale i ozdoby pełne przepychu - gobeliny, rzeźby, malowidła... W niektórych pomieszczeniach porozstawiano już regały, przygotowano skryptorium, miejsce na archiwum, zwiedzający jednak mógł natrafić w swojej wędrówce na sypialnie, zakurzony pokoik wypełniony porcelanowymi figurkami kotów i inne dziwactwa sugerujące, że niegdyś był to budynek mieszkalny. Wiele drzwi również pozostawało zamkniętych mniej lub bardziej skomplikowanymi zamkami. Po przejrzeniu pierwszego piętra miał do wyboru: schody prowadzące na kolejną kondygnację na obu zakończeniach korytarza, oraz drzwi do lewego lub prawego skrzydła - przy czym znajdował się przy lewym. Tymczasem z dołu zaczęły dobiegać go odgłosy ludzi powracających do swojej pracy. Pochwały i narzekania na pracę kucharzy, część rozmów naturalnym tokiem wróciła do tematów sprzed posiłku.

Offline

 

#4 2009-07-25 17:27:21

Kath

Użytkownik

Punktów :   

Re: Księżycowy kamień cz. I - Jaskin

Xull

Zwiedzając ostatni pokój usłyszał kroki. Dwie osoby przemierzały korytarz na którym wcześniej nikogo nie spotkał. Usłyszał znajomy już męski głos:
- ... wiele słyszałem od Twojej siostry. Ponoć Twoja pomoc będzie nieoceniona. Mam nadzieję, że rychło rozwiążemy problem, sama rozumiesz zależy mi na czasie...

Offline

 

#5 2009-07-26 22:10:29

Yula

Użytkownik

Punktów :   

Re: Księżycowy kamień cz. I - Jaskin

To nie był jej świat. Zaduch jaki panował w bibliotece potęgowany tonami kurzu unoszącego się znad każdego woluminu jaki poruszony został ludzką ręką czy muśnięciem molich skrzydeł wbijał się niczym sztylet w jej nos i gardło, nawykłe raczej do powiewów morskiej bryzy niż miejskiego powietrza. Zaledwie wczoraj przekroczyła próg biblioteki by z radością rzucić się w ramiona Ari, a już tego samego wieczoru miała ochotę własnoręcznie zacisnąć dłonie na jej gardle i skończyć ten mało konkretny, pełen za to rozmarzonych spojrzeń podkreślonych ciągłym wzdychaniem, wywód o jakimś kamlocie. Początek był całkiem interesujący, bo zapowiadał przygodę, tajemnicę, czyli coś co przez ostatnie pięć lat napędzało jej żywot,  ale w chwili gdy wymówiła jego imię, czerwieniąc się przy tym jak pensjonarka, cały wywód trafił szlag. Coś co miało w końcu znaleźć zakończenie w prostym wyjaśnieniu, utonęło w spłoszonych spojrzeniach, oskubanych skórkach przy paznokciach, łamiącym się głosie i błagalnym spojrzeniu...pomóż mu. Nic tylko udusić tę zarozumiałą jędzę, której wydaje się, że pępkiem świata jest. Ale to przecież Ari, jej siostra...niech będzie!!!

W końcu zwlokła się z sofy, na której spędziła całe przedpołudnie w słodkim marazmie nic nie robienia i kopniakiem obdarzając niejedną zalegającą na podłodze książkę udała się na spotkanie. Sądząc po rumieńcu z jakim o nim wspomniała, ten człowiek zajmował poczytne miejsce w sercu Ari, choć skoro w aż takie zakłopotanie ją wpędzała sama myśl o nim, to Yula miała poważne podejrzenia co do stanu umysłowego swej starszej siostry. Wiek wiekiem, ale co ona wie o życiu, jak nosa znad książek nie wyściubia? Jakiś romansów się biedulka naczytała i głowę napakowała durnotami o miłości. Ehh...No dobrze, przynajmniej odpada godzina na poprawianie urody co by podkręconymi rzęskami człowiekowi w głowie namącić. Rude loki związała naprędce czarną wstążką, a reszta obrazu...równie czarna. Czarna tunika, czarne wąskie spodnie, czarne buty z wysokimi cholewkami...pozostałość po morskim życiu, bo kto widział, by kobieta po pokładzie w sukni paradowała? No chyba, że chce skończyć w kapitańskiej kajucie.

-Wiele słyszałem od Twojej siostry. Ponoć Twoja pomoc będzie nieoceniona. Mam nadzieję, że rychło rozwiążemy problem, sama rozumiesz zależy mi na czasie...- miliony znaków zapytania pojawiły się w jej oczach, bo w głowę zachodziła co Ari mogła temu lalusiowi nagadać. Owszem, całkiem przystojny, ale taki trochę, no...za delikatny? Padł by z wrażenia przy pierwszym sztormie. Nie, zdecydowanie nie w jej typie, ale co jej tam o gustach siostry dyskutować. Widocznie ma jakieś zalety...ukryte. Mimowolnie zachichotała.
-Rozumiem..- mruknęła pod nosem, choć jej mina wyrażała zupełnie co innego.- Czego oczekujesz?- proste pytanie zasługujące na prostą odpowiedź, ale przeczucie jej mówiło, że logika tego stwierdzenia nie znajdzie uznania w oczach Jaskina.

Offline

 

#6 2009-07-27 11:00:44

Kath

Użytkownik

Punktów :   

Re: Księżycowy kamień cz. I - Jaskin

Xull

Usłyszał odpowiedź damskiego głosu - "Rozumiem, czego oczekujesz?". Była nawet głośniejsza od słów jakie wypowiadał mężczyzna. Postaci zbliżały się zatem.
- Spokojnie, nie tutaj.. wejdźmy do mojego tymczasowego gabinetu... - Cień jaki wpadał przez szczelinę, oraz ustanie kroków jednoznacznie zasugerowało gdzie ów gabinet się znajduje.

Yula

Jaskin nie odpowiedział od razu uśmiech lekki błąkał się po jego twarzy. Rysy rzeczywiście miał delikatne, wysublimowane, okulary w srebrnych oprawkach dodawały mu, w odczuciach Yuli, jeszcze więcej fajtłapowatości. Zatrzymali się przy ostatnich drzwiach po lewej na tym korytarzu. Gdyby przeszli przez te prosto - o czym dziewczyna już wiedziała - weszliby na teren lewego skrzydła. Zaraz z resztą były też schody prowadzące na dół. Mimo to, wchodząc tu z parteru Jaskin pokierował ją drugimi schodami co zmusiło ich do wędrówki przez cały korytarz głównej części budynku. Dlaczego? Z rozmyślań wytrąciły ją jego słowa:
- Spokojnie, nie tutaj.. wejdźmy do mojego tymczasowego gabinetu... - To powiedziawszy położył dłoń na uchylonych już drzwiach i powoli je otworzył.


gabinet

Pokój w jakim teraz się znajdowali, był przestronny aczkolwiek bardzo ciemny. Widoczne było, że wszelkie umeblowania, dekoracje, cały wystrój pochodził jeszcze od poprzedniego właściciela - na wszystkim spoczywała tona kurzu, a i sam styl nie odpowiadał najnowszym modom panującym w stolicy. Był ciężki, drewniany, z przesadnymi zdobieniami w miejscach najmniej spodziewanych. Zewsząd otaczały gości roślinne ornamenty, pod sufit wznosiły się regały wypełnione księgami. Na przeciw drzwi znajdowały się duże okna bardzo dokładnie zasłonięte ciężkimi brunatnozielonymi kotarami sięgającymi podłogi. Przy lewej ścianie - stojąc twarzą do okien - stało potężne dębowe biurko usłane papierami. Przy prawej zaś stał nieduży komplet typowy dla pokojów kominkowych - sofa, dwa fotele, niewielki stoliczek z umieszczonymi nań butelkami mocniejszych i drogich trunków. Źródłem światła mogłyby być lampy umieszczone na biurku i koło foteli, aczkolwiek w chwili obecnej było to światło jakie przychodziło z korytarza.


Jaskin zamknął drzwi sprawiając, że w pomieszczeniu zapanował nieogarnięty mrok. Yula poczuła jak przeszedł szybkim sprężystym krokiem obok niej, po czym zalała ją fala dziennego światła. Jednym potężnym szarpnięciem mężczyzna rozsunął kotary wpierw jedną, potem drugą. Na jedną magiczną chwilę - mieszanka oślepiającego świata, które oświetlało tumany tumanów kurzu zdawało się wyglądać przepięknie. Malutkie drobinki wirowały w powietrzu niczym płatki śniegu. Efekt magii trwał jednak niedługo. Kurz, do którego nie nawykł młody organizm wdarł się do śluzówki drażniąc ją niemiłosiernie. Również Xull odczuł nieprzyjemne skutki "zagęszczenia" atmosfery.

Offline

 

#7 2009-07-27 15:55:40

Yula

Użytkownik

Punktów :   

Re: Księżycowy kamień cz. I - Jaskin

Atmosfera gęstniała z każdym krokiem i to nie tylko za sprawą wszechobecnego kurzu. Przytłaczała ją aura tego miejsca, w którym każdy poszukiwał wiedzy i spokoju, a ona czuła się jakby kto jej płuca spętał, a  milcząca, absolutnie nic nie wyjaśniająca obecność Jaskina zwalała się dodatkowym ciężarem na jej barki. Juz sama nie wiedziała czy irytacja jaka powoli ją wypełniała brała się z niewiedzy czy zaduchu zaklejającego jej gardło. Ale jednak...jednak dała się poprowadzić ciemnymi korytarzami w duchu wyobrażając sobie, że to portowe zaułki pełne szumowin różnego autoramentu, a nie karaluchów i moli książkowych. Że gabinet do którego ją prowadzi to szybki bryg, który poniesie ją ku przygodzie, wrota na otwarte morze. Więc szła lodowatym spojrzeniem obdarzając każdego kto choć przez chwile zawiesił na niej wzrok. Za dużo ludzi, stanowczo za dużo zamkniętych w tej przestrzeni. I choć panował tu spokój typowy dla grobowej ciszy biblioteki przerywanej tylko szelestem przerzucanych stron, dało się wyczuć, ze za ta ciszą wędrują pytające spojrzenia, niewypowiedziane uwagi, uniesione brwi. Raz po raz jakiś szept wpadł w jej ucho..słowa wypowiedziane jadowitym głosem, nasączone nienawiścią. Yula przyspieszyła czując jak napięcie spina jej ramiona, napina uda...gotowa skoczyć do gardła każdemu kto na nią rękę podniesie. Cichy, gardłowy dźwięk  wyrwał się z jej ust, lecz w tej chwili weszli do gabinetu. Półmrok ustąpił miejsca ciemności spowijającej to miejsce przez chwile niczym żałobny całun, by w końcu upaść przez gwałtowną jasnością. Zabolało, oczy zapiekły, cała aż się lekko skuliła porażona światłem, które na moment rozświetliło to pomieszczenie odbierając jej wzrok.

Usiadła, nieproszona, niezapraszana, ale jeszcze kilka chwil, a poddałaby się bezwładowi, który zaczynał panować nad jej ciałem, narodzonemu z tak zmieniającej się gry światła i mroku. Przez tę chwilę jaka dzieliła ją od wejścia do fotela w całej swojej postawie  wydawała się być zagubiona, przytłoczona, niepewna tego co się z nią dzieje, ale to doskonale kontrastowało z dziki spojrzeniem skaczącym po regałach, butelkach, z fotela na biurko, by w końcu tak rozpędzonemu kazała się zatrzymać na twarzy mężczyzny.
-Tylko konkretnie, bardzo proszę-  tęskne spojrzenie posłała w stronę butelczyny czując szarpiący ból w gardle za każdym razem gdy z trudem przełykała ślinę.

Offline

 

#8 2009-07-29 22:26:51

Kath

Użytkownik

Punktów :   

Re: Księżycowy kamień cz. I - Jaskin

Mężczyzna rozsiadł się wygodnie za biurkiem i wskazał jedno z dwóch krzeseł przeznaczonych dla petentów. Przez chwilę przyglądał jej się czujnie złożywszy swe palce w piramidkę i przytknąwszy opuszki do warg. Yula wśród migoczących i opadających drobinek kurzu, miała przedziwne wrażenie, że nie obserwuje jej lalusiowaty gryzipiórek, a dziki kot oceniający ile energii zużyje na upolowanie upatrzonej ofiary. choć może to było tylko złudzenie.. Xull mógł wszystko obserwować ukryty w jedynym miejscu zacienionym miejscu - niezwykle dogodnym jeśli chodzi o ukrywanie swojej obecności - za kotarą.
- A zatem... problem jest niezwykle delikatnej natury. Chodzi o pewną.. rzecz. Jak wspomniałem w ogłoszeniu, które być może miałaś okazję przeczytać, chodzi o księżycowy kamień. należy do mnie, a w chwili obecnej znajduje się poza moim zasięgiem. Ma go pewna... nazwijmy ją.. osoba, która bardzo, ale to bardzo chce mi zrobić na złość. Całe zadanie polega na tym, by jej go odebrać. - Uśmiechnął się promiennie rozkładając palce. - A ja sowicie to wynagrodzę.

Offline

 

#9 2009-08-02 21:38:35

Yula

Użytkownik

Punktów :   

Re: Księżycowy kamień cz. I - Jaskin

Normalnie aż ją wcisnęło w fotel pod wpływem tego spojrzenia. Nie żeby pierwszy lepszy mężczyzna spoglądając na nią wywoływał przyspieszone bicie serca i zawrót głowy, bo w końcu jak się ma do czynienia z całą bandą szczurów pokładowych to kobieta musi umieć trzymać ich w ryzach. Co innego, że zwykle niewybrednym słownictwem, grunt, że skutecznie, ale to było takie zaskakujące. Pierwsze wrażenie jakie na niej zrobił rozmyło się gdzieś pośród wirujących drobinek kurzu, a teraz siedział przed nią...łowca??? No nieźle, siostrzyczko...pomyślała tylko nieskromnie zastanawiając się do czego jeszcze jest zdolny, ale dalsze dociekania przerwały jego słowa. Łowca, który własności swej nie umie odzyskać? Nie chce? Boi się? Im więcej mówił tym więcej pytań się w jej głowie rodziło, a każde prowadziło tylko do jednego wniosku...coś tu śmierdzi. Cuchnie jak zdechła ryba nadjedzona przez robale i  zęza zaszczana przez szczury razem wzięte. I po raz pierwszy od kiedy jej stopa dotknęła lądu, po raz pierwszy odkąd znów ją ujrzała, naprawdę się wystraszyła. W coś Ty się Ari, cholero mała wplątała???
-Zrobić na złość?- nie mogła wprost uwierzyć, że wciska jej takie kity! Zrobić na złość zabierając ulubioną zabawkę?! Dobre sobie! Jemu się wydaje, że na jakiegoś prymitywnego łowcę nagród trafił zaślepionego żądzą pieniądza. Uh..jakby mogła to by tę przystojną gębusię przerobiła...Nerwowo zastukała palcami w oparcie krzesła. Zły znak. Yula nie znosiła tgo dźwieku, krzywiąc się zawsze niemiłosiernie, gdy tylko taki odgłos dotarł do jej ucha. A teraz? Teraz bębniła z coraz większą zawzietością
-  Co takiego jest w tym kamieniu, że ma dla Ciebie taką wartość?- zapytała w końcu zupełnie poważnie, nie siląc się na maskowanie nieufności.

Offline

 

#10 2009-08-02 22:58:53

Kath

Użytkownik

Punktów :   

Re: Księżycowy kamień cz. I - Jaskin

Rozłożył ręce, trochę nieporadnie wysłuchawszy jej pierwszych pytań. Nie spuszczał jednak oczu z młodej dziewczyny, i choć uśmiechał się z sympatią Yula nie mogła odeprzeć uczucia niepokoju.
- To na prawdę drobnostka. Ot, pamiątka rodzinna. - Wypowiedział niedbale na jednym tchu. - Nie sądź proszę, ze kłopocze cię na darmo... Przy rekonstrukcji biblioteki nie mam czasu na takie.. zabawy, a osoba, która .. pożyczyła ode mnie tą rzecz lubuje się w tego typu rozrywkach. - Mówił powoli dobierając słowa, chodź cała wypowiedź nie traciła na płynności.
- Jeśli nie będziesz chciała marnować swojego czasu, oczywiście zrozumiem, liczyłbym jednak bardzo na Twoją nieocenioną pomoc, gdyż nikt nie odpowiedział na moje ogłoszenie.

Offline

 

#11 2009-08-03 22:16:43

Yula

Użytkownik

Punktów :   

Re: Księżycowy kamień cz. I - Jaskin

Uhh...jakże nie znosiła takich pokrętnych odpowiedzi pełnych słów, za to ubogich w treść. W każdych innych okolicznościach, w każdych innych na pokładzie rzecz jasna, kazałaby chłoptysia wychłostać, a potem przeciągnąć pod kilem. Odechciałaby mu się tajemnic. Po prawdzie wszystkiego by mu się odechciało, bo nikt jeszcze nie przeżył takiego potraktowania. Ups, nie jeden przeżył, ale zmarł godzinę potem jak wyciągnięto go na pokład. No trzeba przyznać, że kapitan to była istna gnida, ale to stare dzieje...Spojrzała na niego przez chwilę usiłując sobie wyobrazić jego minę jak ostry bat tnie te plecy robiąc z nich po prostu sieczkę..od razu by stracił na elokwencji.
Bębnienie zrazu przycichło, spowolniało, a w końcu zupełnie zamarło w chwili, gdy Yula nagle poderwała się z fotela wyczerpana już tą bezczynnością. Nawykła do ciągłego ruchu, który nawet kołysaniem się koi, przypominał o stałym czuwaniu, źle znosiła statyczność życia na lądzie z jego posągową nieruchomością wszystkiego co ja otaczało. No, dobrze, ze chociaż chodzić się jako tako nauczyła i teraz powolnym krokiem rozpoczęła swą wędrówkę po pokoju, bacznym wzrokiem przyglądając się temu wszystkiemu co wcześniej jeno pobieżnym spojrzeniem obdarzyła.
-Drobnostka?- zapytała unosząc brwi co miało podkreślić, iż jego tłumaczenia owszem do niej docierają, ale nie niosą ze sobą takiej beztroski jakiej by sobie życzył.
-Skoro tak mówisz..- w głosie słychać było wyraźne powątpiewanie-..sentymentalny z Ciebie człowiek, skoro taka rodzinna pamiątka, aż takie zamieszanie w Twoim życiu wprowadziła, ale cóż. Nie mnie dociekać wartości sentymentalnych...- dodała z przekąsem poczytując sobie tytuły na okładkach i z każdym krokiem odchodząc od tej jasnej plamy jaka dawało słabe światło i przekraczając granicę cienia.
-Opowiedz mi proszę o tej osobie co taki afront Ci uczyniła ową rzecz na własność przejmując- odwróciła się do niego, a po plecach przebiegł jej zimny dreszcz. Doznanie nie tyle nieuzasadnione, co swoja obecnością tak zaskakujące, ze musiała mieć nietęgą minę
-I wolałabym, żebyś czego istotnego raczej nie ukrywał- mówiła powoli, cedząc słowa spojrzeniem sunąc po podłodze.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.thcbro.pun.pl www.wsmsux.pun.pl www.garadera.pun.pl www.minipigs.pun.pl www.bfb.pun.pl